Polska Myśl Narodowa

Witryna Polska Myśl Narodowa stawia sobie za cel tworzenie i popularyzację opracowań na następujące tematy: interes narodowy Polaków w XXI wieku, polska tożsamość narodowa, postawa narodowa (nacjonalizm) kontra pseudopatriotyzm, historia narodu polskiego i jej narodowa wykładnia, ekonomia i zgubny wpływ forsowania neokolonialnego kapitalizmu na losy narodu, kapitalizm neoliberalny a demografia, cenzura i manipulacje socjotechniczne w Internecie. <!– naSSsDkNe6tDO2ACMtRb5IoMRwo –>

Leszek Żebrowski o Jedwabnem, „Pokłosiu”, kłamstwach A. Bikont i żydowskich zbrodniach

Wstęp

Wystąpienie L. Żebrowskiego, zainspirowane „Pokłosiem” jest wartościowym kompendium wiedzy historycznej na temat niemieckiego mordu w Jedwabnem i niektórych kłamstw i manipulacji związanych z historią tej zbrodni. Jak dotąd żadna osoba omawiająca ten film nie zastanowiła się nad pewną jego „funkcją dodatkową”, obok „pedagogiki wstydu” / „pedagogiki winy” wobec Polaków. Otóż film ten może być narzędziem prania mózgów żydowskiej młodzieży na antypolonizm, pod hasłem „patrzcie, to nie my, to uczciwi Polacy sami się przyznali – i są za to atakowani przez polskich antysemitów”. Żydowska młodzież w Izraelu już i bez takich materiałów ma mózgi wyprane na antypolonizm (co widać we fragmentach filmu Zniesławienie (Defamacja)). Oczywiście oplucie Polaków przed publicznością międzynarodową też coś jest warte, ale raczej nie o nie tu chodzi. Najprawdopodobniej chodzi (obok prania mózgów Polakom) o zagwarantowanie nienawiści do Polaków przyszłych żydowskich rezydentów w Polsce – i do wpojenia im, że od Polaków im się wszystko należy „za krzywdy”. Pytanie tylko ilu tych „rezydentów” ma docelowo być …

Prelakcja została uzupełniona notatkami, ułatwiającymi zorientowanie się w zawartości pliku wideo. Tekst i materiał wideo są uzupełnieniem poprzednich publikacji naszego serwisu:



Fakty odnośnie Jedwabnego, „Pokłosia” i partyzantki żydowskiej – prelekcja Leszka Żebrowskiego (lokal Fundacji Republikańskiej, 25.XI.2012):


(Poniżej zamieszczono wybór najważniejszych kwestii poruszanych przez L. Żebrowskiego, opracowanie: redakcja PMN)

Skąd benzyna?
W czerwcu 1941 w spisie sowieckim zaewidencjonowano w Jedwabnem 472 Żydów. Polacy mieli, zganiem środowisk żydowskich (Gross, GW) spalić w stodole 1600 osób. Stodoła w Jedwabnem była zbyt mała, by pomieścić 1600 osób. Wg. L. Żebrowskiego stodoła nie była nawet wypełniona, ofiary stłoczyły się po jednej stronie (mniej więcej w połowie), uciekając przed płomieniami. I. Pogonowski zlecił straży pożarnej w USA zbadanie, ile litrów benzyny jest potrzebne do wywołania pożaru odpowiadającego zeznaniom świadków, po uwzględnieniu budowy i wymiarów stodoły. Z ekspertyzy strażaków wynika, e potrzeba ok. 200 litrów benzyny. W Jedwabnen było 7 litrów nafty (benzyny nie było), która nie mogła posłużyć do spowodowania takiego pożaru, jaki opisali świadkowie (ze względu na niewielką ilość i niską szybkość spalania).

Śledztwo prowadzone „po łebkach”
Śledztwa w innych sprawach toczą się latami (Koniuchy, Naliboki, Zaleszany, Puchały Stare). Postępowanie w sprawie Jedwabnego prowaczono w tempie ekspresowym. Polskie prawo nakazuje w przypadku zbrodni ustalenie liczby ofiar i sposobu zadania śmierci. Żaden z tych wymogów nie został spełniony.
L. Żebrowski wspomina o przerwanej po trzech dniach ekshumacji. Stwierdza, że protesty rabinów nastąpiły po odkryciu, że w kościach i czaszkach tkwią kule. L. Żebrowski pomija udział Lecha Kaczyńskiego (Lech Kaczyński zareagował na panikę wśród środowisk żydowskich wstrzymując ekshumację, a po jej wznowieniu – okazało się, że ustalił z rabinami, iż szczątki nie będą przemieszczane w trakcie prac, co oznaczało , że ekshumacja będzie farsą). Sprzeciwy Żydów są zastanawiające, biorąc pod uwagę, że np. w Pradze olbrzymi cmentarz żydowski został sprzedany pod budwę autostrady i sklepów – protestów rabinów nie było.

Ilu w ogóle tych Żydów było i gdzie zniknęli?
Z 472 Żydów z Jedwabnego kilkudziesięciu było wcielonych do Armii Czerwonej. Żydowska milicja i kolaboracyjny aparat administracyjny uciekły z Armią Czerwoną. Po 10 lipca w Jedwabnem wciąż mieszkało ponad 200 Żydów w „getcie” (mieszkali de facto w swoich budynkch i mieli swobodę poruszania się po miejscowości, ale mieli zakaz opuszczania Jedwabnego). Taki stan rzeczy trwał do sierpnia 1942, 13-14 miesięcy. L. Żebrowski pyta – jak to możliwe, że ci sami Polacy, którzy wcześniej mieli bestialsko mordować Żydów nożami, piłami, palić – teraz przez kilkanaście miesięcy, mieszkając w tym samym mieście obok nie bronionych przez nikogo Żydów – nie mordują nikogo. Skąd w ogóle ci Żydzi się wzięli w Jedwabnem? Zostali uratowani przed mordem 10 lipca 1941 przez Polaków!

Udział Hermanna Schapera
Za masakry w rejonie Ciechanowa odpowiadał gestapowiec Hermann Schaper (organizator Einsatzgruppe), który przyznał się do mordów w Radziłowie i innych miejscowościach, kiedy miał zeznawać przed polskimi śledczymi o Jedwabnem poczuł się źle, przesłuchanie przerwano. Pytań o Jedwabne nie ponowiono. Schaper został w trakcie śledztwa rozpoznany jako morderca z Radziłowa przez ocalałą Żydówkę.

Jak mordują Niemcy?
L. Żebrowski wspomina o tym, że pierwsze mordy poprzez spalenie żywcem w zabudowaniach miały miejsce we wrześniu – podaje przykład 8 września pod Częstochową. Ostatni taki mord ma miejsce pod Magdeburgiem, w Gardelegen. 13.IV.1945 – Niemcy zamordowali około 1016 więźniów z obozów koncentracyjnych.
L. Żebrowski przypomina, że Karolak, burmistrz Jedwabnego był Niemcem (obywatelem Rzeszy), nie był mieszkańcem Jedwabnego. Drugim sprawcą o polskim nawisku był folksdojcz Bardoń.

Kłamstwa A. Bikont
L. Żebrowski wyciąga dość ciekawą manipulację A. Bikont (córka Lei Horovitz / Wilhelminy Skulskiej) z Gazety Wyborczej. Otóż po wojnie przyjechała do Jedwabnego niejaka A. Wyrzykowska, która uratowała Wassersteina i kilku innych Żydów wróciła do Jedwabnego Uciekła z Wassersteinem do Austrii). W kwietniu 1945 została pobita batem przez ludzi z podziemia antykomunistycznego. A. Bikont twierdzi, że za to, że ratowała Żydów w 1941. W rzeczywistości – za donoszenie na UB – 9.IV 1945 zadenuncjowała 10 członków NSZ i AK („Kronika wydarzeń na terenie Powiatu Łomżyńskiego dla lat 1944-1945, sporządzona przez Milicję Obywatelską”, w zbiorach IPN).
Drugi z bohaterów A. Bikont, S. Lamotowski – był TW, pseudonim „Brzozy”, zajmował się rozpracowywaniem AK.
L. Żebrowski przypomina o relacji Wyrzykowskiego z lat ’60 XX w., w której Wyrzykowski pisze o tym, że w Jedwabnem mordowali Niemcy.

Streszczenie filmu „Pokłosie
„Początek XXI w. Polska wieś nie pracuje, pije, jest zarośnięta, brudna. W całej wsi zostało parę chałup. Cała ziemia użytkowa rolna należała przed wojną do żydów, polscy chłopi mieli bagna i nieużytki. Z zawiści materialnej pomordowali Żydów. Ojciec bohaterów oddał na spalenie Żydów własną chałupę. Synowie w ramach ekspiacji wyciągają macewy i budują cmentarz w szczerym polu. Wieś reaguje „krzyżując” jednego z braci na drzwiach stodoły. Zajściu przygląda się policja i straż pożarna, nikt nie reaguje.”
Smakowite relacje ustne z masakry (wspomnienia): „Jak chłopi palili Żydów w chałupie, Żydówki wyrzucały dzieci przez okna, żeby je ratować, ale polscy chłopi czatowali z widłami, nabijali dzieci na widły i wrzucali spowrotem w płomienie.”,
„Konkurent, którego Żydówka nie chciała obciął tej Żydówce głowę i grał nią w z kolegami piłkę”.

Historia za trzy Grossze
L. Żebrowski wytyka Grossowi niekompetencję i nierzetelność. Np. Gross pisze w „Sąsiadach”, że Całka Migdal to kobieta. W rzeczywistości Migdal to mężczyzna. Gross pisząc Sąsiadów pomijał niewygodne fragmenty zeznań i konfabulował.
W śledztwie polskim jako pełnoprawne zeznania funkcjonują zeznania „z drugiej ręki”, m. in. osób urodzonych po wojnie, które zeznają, co o sprawie opowiadali rodzice. Zeznania te nie pokrywają się z tym, co można było obserwować z miejsc, które podaje świadek jako punkt obserwacyjny.
Polski prokurator zignorował zeznania dzieci kowala z Jedwabnego, bo nie zgadzały się szczegóły. Prokurator nie próbował sprzeczności wyjaśniać. Zeznania z drugiej ręki, sprzeczne z topografią – uznał.
W opracowaniu IPN o Jedwabnem nie znalazł się raport z ekshumacji (gdzie liczbę zwłok oszacowano na maksimum 150).
L. Żebrowski wspomina o flmie dokumentalnym, w którym próbowano przedstawić jak Polacy z Jedwabnego ratowali Żydów przed mordem. Powinno zastanawiać, że więcej Żydów uratowano niż zginęło. Szef przedwojennej gminy żydowskiej w Jedwabnem po wojnie pozostał w Jedwabnem, do śmierci. Kilku innych Żydów również. Do października 1946 Żydzi uratowani w innych okolicznych wsiach mieszkali w Jedwabnem, poza nimi – 40 ocalonych Żydów z Jedwabnego. Żydzi wyjechali najliczniej w ramach syjonistycznej akcji kolonizacji / podboju Palestyny. O tym nie wspomniano ani w śledztwie, ani w książce A. Bikont, ani w filmie A. Arnold (powielającym kłamstwa o mordowaniu rzeźnickimi nożami; w miejscach, w których Polacy jakoby mieli zakopywać poćwiartowanych przez nich Żydów nie odnaleziono żadnych ciał). Pojawia się pytanie – co skłoniło Żydów do pozostania w Jedwabnem po rzekomej polskiej zbrodni? Czy Żydzi czuli się bezpiecznie w sąsiedztwie „polskich antysemickich zbrodniarzy”?
Spaleni Żydzi mają przy sobie złote monety, klucze, pierścionki, złote zęby. Jak to pogodzić z polskim sprawstwem mordu?

Żydzi – mordercy Polaków
Prelegent przechodzi do wskazania miejsc pogromów Polaków przez żydowskich bandytów (tzw. „partyzantów”) – w Koniuchach, Nalibokach, Świńskiej Woli, Rykach i Brzezicy. Końcówka wystąpienia zawiera niezwykle drastyczne opisy zbrodni na Polakach, zaczerpnięte z pamiętników żydowskich partyzantów. Obejmuje ona opisy mordowania i bezczeszczenia zwłok.

„Pokłosie” a Jedwabne. Koszmarna mitologia.

Autor:Leszek Żebrowski
Źródło: http://www.pch24.pl/poklosie-a-jedwabne–koszmarna-mitologia,10396,i.html

Wszystkie podstawowe wątki książki pt. „Sąsiedzi”, jak też publicystyki jej autora na temat sprawy Jedwabnego zostały zakwestionowane w toku profesjonalnych badań przez historyków, którzy opierając się na wszechstronnych źródłach wykazali Grossowi elementarne błędy i pomyłki. Obecnie nawet historycy początkowo mu przychylni są bardzo krytyczni wobec jego tez.

Film „Pokłosie” został niezwykle nagłośniony jeszcze przed premierą, choć w ogóle na to nie zasługuje. W warstwie historycznej jest potwornie zakłamany. Miało to być jakoby nawiązanie, z jednej strony do sprawy Jedwabnego (w której wcale nie powiedziano wszystkiego), z drugiej zaś do sprawy Brańska.

W Jedwabnem doszło do zbrodni na Żydach, którą usiłowano kilkakrotnie wyjaśnić, z różnym skutkiem, o czym za chwilę. W Brańsku jeden z młodych mieszkańców samorzutnie zainteresował się przeszłością miasteczka i gromadzeniem pamiątek po Żydach, w tym nagrobnych macew. Ale nikt go za to nie ukrzyżował. Te dwa wątki stały się inspiracją dla Władysława Pasikowskiego, który napisał scenariusz do „Pokłosia” i wyreżyserował film.

W warstwie artystycznej otrzymaliśmy toporny obraz – wizję artysty, zrealizowaną za pomocą kilku aktorów, praktycznie bez dekoracji, ze sztucznymi dialogami i płaskimi postaciami, bez wyrazu i głębi psychologicznej. To manekiny w ruchu, i tyle. Aż dziw, że tyle to wszystko kosztowało…

Ważniejsza jest jednak warstwa historyczna, bowiem to o nią toczy się gra. Film niby zaledwie nawiązuje do sprawy Jedwabnego, ale wiadomo, ma utrwalać pewne stereotypy na ten temat. Początkowo twórcy filmu bez ogródek przyznawali, że chodziło im o Jedwabne. Później, po fali powszechnej krytyki, rozmywali sprawę twierdząc, że to tylko luźna wizja, „western” itp. Wiadomo jednak, że stanie się dodatkowym orężem w propagandzie zagranicznej, która i tak jest nam Polakom skrajnie nieprzychylna. Dlatego trzeba przypominać, że w sprawie zbrodni w Jedwabnem nie ustalono i nie zbadano wszystkiego, co było możliwe.

Sąsiedzi kolaborantami

Już 7 września 1939 r. miejscowość ta została opanowana przez wojska niemieckie. Niedługo później, po układach sowiecko-niemieckich ta część Polski przypadła Związkowi Sowieckiemu. Komuniści od początku zaczęli rozprawiać się z miejscową ludnością. Z Jedwabnego i okolic kilkaset osób wywieziono na Sybir, natomiast duża część ludności żydowskiej nadzwyczaj przychylnie potraktowała okupantów. Zachowane relacje i dokumenty są bowiem jednoznaczne:

Spisy wyborców odbywały się [tak] że pisali całą rodzinę jak starych tak i małoletnich […] NKWD było w ruchu nie dano wprzód iść do kościoła, a zmuszano oddać wprzód głos […]. Naganiacze byli miejscowi żydzi i donosiciele, po ulicach chodziły patrole z karabinami, ludność pod taką groźbą była bierna […]” (RelacjaMariana Łojewskiego z Jedwabnego, Archiwum Hoovera, USA);

Armię Czerwoną przyjmowali żydzi, którzy pobudowali bramy. Zmienili władzę starą, a zaprowadzili nową z pośród ludności miejscowej (żydzi i komuniści). Aresztowano policję, nauczycielstwo. Nałożyli podatki, pozabierali ziemię, bydło i rozdzielili biedniejszym. Rewizje odbywały się u zamożniejszych gospodarzy, zabierali meble, ubranie i rzeczy wartościowe, a po kilku dniach w nocy cicho aresztowali. Na zebrania zabierali siłą – opornych uznawali za tzw. wreditiela, aresztowali. […] Komisja składała się z wojskowych i żydów i tamtejszych komunistów (jw. Relacja Józefa Rybickiego z Jedwabnego);

Zaraz po wkroczeniu Armii Sowieckiej samorzutnie powstał komitet miejski, składający się z komunistów polskich (przewodniczący polak Krystowczyk Czesław, członkowie byli zaś żydzi), milicja składała się też z żydów komunistów (jw. Relacja Tadeusza Kiełczewskiego z Jedwabnego);

Przed każdem aresztowaniem, które były wyłącznie nocą, przyjeżdżało kilku i miejscowa milicja, składająca się przeważnie z naszych żydków, otaczała dom aresztowanego, kilku wchodziło do mieszkania, aresztowanemu każą położyć się na podłogę; jeden przykłada broń do głowy, reszta natomiast przeprowadza szczegółową rewizję, zabierają wszystkie dokumenta, fotografie i wszystkie papiery […] (jw. Relacja Antoniego Bledziewskiego ze wsi Makowskie, gm. Jedwabne).

W okolicy istniała bardzo silna partyzantka polska. Zlikwidowano m.in. Szewielowa, komendanta NKWD w Jedwabnem, Lejba Guzowskiego, współpracownika NKWD, dyrektora „jewrejskiej niepełnej szkoły średniej” w Jedwabnem oraz oficera NKWD, prowadzącego śledztwa przeciwko Polakom.

Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej 22 VI 1941 r. doszło tam do licznych samosądów na szczególnie gorliwych współpracownikach władzy sowieckiej. Znamienne, że mimo zachęt Niemców nie doszło jednak do drastycznych wystąpień przeciwko ludności żydowskiej, spośród której najbardziej gorliwi kolaboranci władzy sowieckiej uciekli na wschód razem z Armią Czerwoną.

Drastyczne wydarzenia, które były przedmiotem śledztwa i są do dziś przedmiotem licznych kontrowersji, miały natomiast miejsce prawie trzy tygodnie później, dopiero 10 lipca 1941 r. Według wersji żydowskich, miało dojść do spalenia w stodole 1 600, a nawet 2 800 Żydów. Sprawcami mieli być wyłącznie Polacy, rola Niemców była jakoby ograniczona do filmowania zbrodni, według innych przekazów – Niemców nie było w ogóle.

Szmul konfabuluje

Podstawą rekonstrukcji tych wydarzeń stała się relacja Szmula Wasersztejna z 5 IV 1945 r., złożona w Żydowskiej Komisji Historycznej w Białymstoku w języku żydowskim. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie był on bezpośrednim świadkiem zbrodni. Nawet z pobieżnej analizy jego relacji wynika, że zawiera ona bardzo dużo informacji nieprawdziwych i podstawowych sprzeczności. Otóż w całym rejonie jedwabieńskim (w Jedwabnem, Wiźnie, Stawiskach i innych miejscowościach) podczas okupacji sowieckiej mieszkało zaledwie 1 400 Żydów. W samym Jedwabnem było ich zaś tylko 562. Wiemy, że część z nich uciekła przed Niemcami do Łomży i innych miasteczek lub dalej na wschód, wielu młodych mężczyzn powołano jeszcze przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej do Armii Czerwonej. Ponadto wiemy, że do listopada 1942 r. mieszkało w Jedwabnem ok. 100-200 miejscowych Żydów (uratowanych 10 lipca 1941 r. przez swych polskich sąsiadów) i nie byli oni niepokojeni przez Polaków. Liczba 1 600 ofiar jest zatem nieprawdziwa – była bowiem 4-5 razy niższa.

Nieprawdziwa jest też opowieść Wasersztejna o „naradzie” gestapowców z władzami miasteczka, albowiem takich nie było (przedstawiciele polskich władz przedwojennych zostali aresztowani przez NKWD i ślad po nich zaginął, władze z okresu okupacji sowieckiej uciekły). Niemcy, będąc wówczas u szczytu potęgi, nie odbywali żadnych „narad” z przedstawicielami lokalnych społeczności, którzy w dodatku mogli kategorycznie sprzeciwiać się ich koncepcjom, co zrobić z Żydami. Takie opowieści są całkowicie niezgodne z ówczesnymi realiami i wypaczają obraz stosunków panujących podczas II wojny światowej.

Dodatkowe sprzeczności wychodzą na jaw w konfrontacji z inną relacją Wasersztejna, w której podaje on znacznie mniejszą (ale i tak ogromnie zawyżoną) liczbę Żydów. Według tej drugiej relacji, Żydów było już „tylko” 1 200 oraz inne były okoliczności popełnienia zbrodni.

Już w 1948 r. doszło do pierwszego śledztwa w tej sprawie. Przesłuchano wówczas kilkadziesiąt osób, zarzuty postawiono 22 osobom. Najobszerniejsze zeznania, najbardziej obciążające miejscowych Polaków, złożyli: Eliasz Grądowski i Abram Boruszczak, którzy mieli być naocznymi świadkami zbrodni. Podczas rozprawy w Sądzie Okręgowym w Łomży w maju 1949 r. wyszło na jaw, że tak nie było (Grądowski w 1940 został przez Sowietów deportowany na Syberię za kradzież a Boruszczak nigdy nie mieszkał w Jedwabnem). Także relacji Wasersztejna sąd nie uznał wówczas za wiarygodną.

Podczas procesu wyszły na jaw także inne wątki, których sąd nie wziął w ogóle pod uwagę. Świadek Józef (Izrael) Grądowski (który przed wojną był prezesem gminy żydowskiej w Jedwabnem) zeznał, że Eliasz Grądowski chciał pieniędzy od oskarżonych, oni nie dali mu to on ich tak oskarżył a ci ludzi są niewinni. Było to związane z procederem masowego przejmowania majątków po Żydach zamordowanych podczas wojny. W afery tego typu byli zamieszani m.in. funkcjonariusze Urzędów Bezpieczeństwa pochodzenia żydowskiego, w tym Eliasz Trokenheim, szef wydziału śledczego PUBP w Łomży (skazany w 1949 r. na 2 lata więzienia, wyrok ten został zmniejszony – jako „zbyt surowy” – przez Najwyższy Sąd Wojskowy do 1 roku więzienia).

Gross ma objawienie

Po latach do sprawy Jedwabnego wrócił J. T. Gross w swych publikacjach, uznając, że istnieje… konieczność zmiany metodologii historii, jeśli chodzi o badanie Holokaustu: Nasza postawa wyjściowa do każdego przekazu pochodzącego od niedoszłych ofiar Holokaustu, powinna się zmienić z wątpiącej na afirmującą. 

Wszystkie podstawowe wątki książki Grossa „Sąsiedzi” (jak też jego publicystyki z tego zakresu) zostały profesjonalnie zakwestionowane w toku badań przez historyków, którzy opierali się na wszechstronnych źródłach i wykazali autorowi elementarne błędy i pomyłki. Ale Gross już wcześniej twierdził, że miał „objawienie” („New Yorker”, 12 marca 2001 r.) i jego wizja tej historii jest prawdziwa. Obecnie nawet historycy mu przychylni są bardzo krytyczni wobec jego tez i megalomaństwa.

Większość zasadniczych wątpliwości powinna rozstrzygnąć ekshumacja, prowadzona na potrzeby śledztwa w 2001 r. Jej częściowe wyniki całkowicie obaliły relacje zarówno Wasersztejna, jak i innych „naocznych” świadków. Okazało się bowiem, że ofiar było wielokrotnie mniej, na miejscu znaleziono łuski karabinowe i co najważniejsze – ofiary w ogóle nie były obrabowane. Przy ciałach znaleziono pieniądze (w tym złote pięcio- i dziesięciorublówki i złotą biżuterię), zegarki, obrączki, klucze, przedmioty codziennego użytku. Świadczy to o tym, że ofiary mogły przedtem zabrać ze sobą cenne rzeczy osobiste i dobra powszechnego użytku, czyli nastawione były na udanie się jakimś transportem poza teren zamieszkania. Ponadto – także wbrew temu, co twierdził Wasersztejn i inni – że zwłoki nie były w ogóle bezczeszczone w celu dokonania rabunku.

Niezwykle ważnym ustaleniem częściowej ekshumacji jest zanegowanie wszelkich relacji i zeznań o mordzie popełnionym na grupie kilkudziesięciu Żydów w innym miejscu. Ich grób znaleziono w obrębie spalonej stodoły, a wszelkie szczegóły świadczą, że zamordowano ich i pochowano tam wcześniej. Niestety, ekshumacja została przerwana nagle na samym początku, nie ustalono więc dokładnie ani liczby ofiar ani sposobu ich zgładzenia.

Ponadto w grobach znaleziono łuski karabinowe. Należy je wiązać z wypadkami 10 lipca 1941 r. Leżały na głębokości nie mniej niż 60 cm. Musiały się tam dostać wtedy, kiedy powstawał grób. Nie mogły tam zostać wciśnięte później. […] W grobie zewnętrznym, ponad szczątkami w układzie anatomicznym, znaleźliśmy odsiewając spalone kości od ziemi, pocisk pistoletowy kalibru 9 mm. A właściwie był to tylko zewnętrzny płaszcz pocisku, niezdeformowany. O czym to świadczy? Że został wystrzelony do człowieka i uwiązł w miękkiej tkance. Następnie tkanka ta spłonęła, a ołowiany rdzeń pocisku wytopił się. [..] Pewna część łusek, tych z mosiądzu, miała na spłonce wybitą datę 1939. („Ślubne obrączki i nóż rzezaka. Rozmowa z archeologiem Andrzejem Kolą, który kierował pracami ekshumacyjnymi w Jedwabnem”, „Rzeczpospolita”, 10 VII 1941).

Oskar i Nobel dla Pasikowskiego?

Niemcy odnaleźli też ważnego świadka – był nim Hermann Schaper, dowódca jednego z komand Gestapo na tym terenie w lipcu 1941 r. Początkowo zeznawał bardzo chętnie, ale gdy padły pytania o Jedwabne, gestapowiec… źle się poczuł i przesłuchanie przerwano i już do niego nie powrócono. Wiemy też, że na tym samym terenie działało niemieckie „Komando Białystok”, dowodzone przez Wolfganga Birknera z Einsatzgruppe IV, która działała na Białostocczyźnie.

Adam Michnik w niemieckim wydaniu „Sąsiadów” uznał, że swą książką Gross wpisuje się w długi szereg najświetniejszych polskich intelektualistów, począwszy od Mickiewicza i Słowackiego, a kończąc na Gombrowiczu i Miłoszu […]. (Rachunek polskiego sumienia, „Rzeczpospolita” 5 IX 2001).

Notorycznie pomijane są wszelkie źródła, które podważają te tezy, jak choćby relacja Antoniego Wyrzykowskiego, który przechował grupę jedwabieńskich Żydów do zakończenia wojny, m.in. Szmula Wasersztejna. Wyrzykowski stwierdził, że zbrodni dokonali „Niemcy przy pomocy niektórych Polaków”(Zeznanie nr 5825 z 2 V 1962, A ŻIH), czy zeznanie (z 1949 r.) wysokiego funkcjonariusza SS w Białymstoku W. Macholla (szefa referatu IV A3), wysoko ocenione przez historyka żydowskiego Sz. Datnera: Dzięki wyjaśnieniom Macholla można było określić rolę „grup operacyjnych” w okresie administracji wojskowej (czerwiec-lipiec 1941) jako głównych wykonawców lub inicjatorów rzezi ludności żydowskiej w miejscowościach: Białystok, Radziłów, Jedwabne, Wąsosz i in. (Sz. Datner, Niemiecki okupacyjny aparat bezpieczeństwa w okręgu białostockim (1941-1944) w świetle materiałów niemieckich (opracowania Waldemara Macholla),„Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce”, XV, Warszawa 1965).

Antonina Wyrzykowska, która wraz z mężem ukrywała Wasersztejna i innych Żydów, miała za to być okrutnie pobita przez mieszkańców Jedwabnego. W zupełnie innym świetle wygląda ta sprawa na podstawie niepublikowanej „Kroniki wydarzeń na terenie pow. łomżyńskiego w latach 1944-1945”, gdzie jej rola ukazana jest w jednoznacznym świetle: Pojawiły się też osoby, które “z własnej inicjatywy” przekazywały informacje aparatowi bezpieczeństwa. I tak 9 kwietnia tego samego roku do UB w Łomży zgłosiła się Antonina Wyżykowska z Janczewa gm. Jedwabne, która podała nazwiska osób biorących udział w pogromie ludności żydowskiej na tym terenie w 1941 r. oraz 10 członków AK z Jedwabnego. W wyniku takich właśnie działań i informacji, według zestawień PUBP w Łomży, do 17 lipca 1945 r. przez jego areszty przewinęło się 727 członków AK i 69 NSZ. Zatem chłosta wyznaczona była przez podziemie za jej kontakty z UB (których prawdziwej skali wówczas nie znano).

Do upowszechnienia stereotypu dotyczącego wydarzeń w Jedwabnem już wcześniej przyczynił się film dokumentalny Agnieszki Arnold „Sąsiedzi”, wyemitowany przez Telewizję Polską (IV 2001). Występują w nim m.in. „świadkowie” wydarzeń, o których wiemy już dziś na podstawie ustaleń śledztwa, że takie w ogóle nie miały miejsca! Część krytyków dostrzegła w tym filmie jawną manipulację (m.in. przez selektywny dobór wypowiedzi i świadków), jednakże nie wpłynęło to na ogólną ocenę filmu. Arnold została bowiem laureatką nagrody Wielkiej Fundacji Kultury za rok 2001. Kapituła nagrody uznała film za wydarzenie artystyczne, a zarazem doniosłe świadectwo historyczne kształtujące świadomość społeczną („Gazeta Wyborcza” 25 II 2002).

Co dostanie Pasikowski? Tylko filmowego Oskara, czy jeszcze literackiego Nobla za scenariusz?

3 responses to “Leszek Żebrowski o Jedwabnem, „Pokłosiu”, kłamstwach A. Bikont i żydowskich zbrodniach

  1. grzanek 28 listopada, 2012 o 7:07 pm

    Troszkę się pogubiłem, pan z filmu to w końcu Żebrowski, czy Szcześniak?
    ____________________
    Uwaga: w poprzedniej wersji tekstu w części miejsc figurował L. Szcześniak zamiast L. Żebrowskiego. Za pomyłkę przepraszamy obu historyków oraz wszystkich czytelników. Za wskazanie pomyłki dziękujemy czujnemu czytelnikowi, piszącemu pod pseudonimem Grzanek. Zmianie uległ również adres sieciowy (URL) niniejszego tekstu.
    N.K.

  2. archiwista 1 stycznia, 2013 o 3:47 pm

    Do sztambucha wszystkim Sierkovitozm , Estimadom itp .
    „Nie powinniśmy zapomnieć o nieco ciemniejszych kartach naszej historii”
    „Nie powinniśmy tego zamiatać pod dywan ”
    „byliśmy bezpośrednimi sprawcami masakry ”
    Do rzeczy, czyli diariusza wydarzeń :
    Rozdział I.
    27/28 marca 1945 r. Z Polski do Moskwy zostają uprowadzeni gen. Okulicki(AK) i całe przywództwo polityczne POLSKIEGO PAŃSTWA PODZIEMNEGO.
    Całe Przywództwo Polskiego Państwa Podziemnego gotowe jest dogadać się z ZSRR bez żadnych warunków wstępnych , zdając sobie sprawę , że Stalin może ich wykończyć .Mimo to podejmują te ryzyko . Duzą rolę w akcji uprowadzenia odgrywa Izaak Fleischfarb vel Józef Swiatło. Przez parę dni po uprowadzeniu do Moskwy , ZSRR milczy o tym fakcie . Potwierdza fakt uprowadzenia Polaków do Moskwy po paru dniach.
    Rozdział II.
    5 kwietnia 1945 r. w Zydowskim Instytucie Historycznym w Białymstoku pojawia się Protokół ( sporządzony z relacji Szmula Wasersztejna w języku idisz w dowolnym tłumaczeniu przez pracowników ZIH w Białymstoku ).
    Zarówno relacja Szmula Wasersztejna jak i Protokół z tej relacji nie są podpisane przez Szmula Wasersztejna.
    Na czym polega róznica pomiędzy relacją Szmula Wasersztejna a dowolnym tłumaczeniem z tej relacji zawartym w rzeczonym Protokole ?
    Otóż , relacja ( niepodpisna ) Szmula jest opisem szczególnie zwyrodniałych zbrodni. Protokół z tej relacji w swej narracji skupia się na wykazaniu zawartej w tym Protokole tezy : ” Polacy weszli w pakt z Niemcami i sami wykonali rozkaz , który wydali Niemcy , ale nie było niemieckiego przymusu aby Polacy wykonali ten wyrok ” Relacja Szmula Wasersztejna jak i Protokoł sporządzony w dowolnym tłumaczeniu jest dostępny na stronach interenetowych ZIH w Białymstoku. Radzę wnikliwie porównać te realcję z Protokołem , wyciągnąc tkwiące w nich róznice.

    Reasumując , od 5 kwietnia 1945 r . ZIH a co za tym idzie ubecja ma w swojej dyspozycji dowody na polskie zbrodnie w Jedwabnem . Mimo to , żaden z Polaków z Jedwanego nie ma postawionego zarzutu w tej sprawie !!! Ba na tym terenie zamieszkuje sam Szmul Wasersztejn. I jakoś tak dziwnie się składa , że sprawa jest cały czas ukrywana , oczywiście przez Zydów i żydowski aparat bezpieczeństwa , który jednak innych Polaków ale nie z Jedwabnego ściga w tym okresie 1945-1947 bez zbędnej zwłoki. Powiem tak Zydźi nie powinni zamiatać tego pod dywan.
    Nic to , w grudniu 1947 do polskiego ministerstwa spraw zagranicznych wpływa list z Ameryki Południowej , w której Całko Migdał skarży się , iż jeszcze nie osądzono Polaków , którzy w Jedwabnem krzywdzili Zydów.
    Ten list wywołuje sprawę , którą prowadzi ubecja od 1948 r . Do sądu i do akt sprawy trafiją „wyciąg z relacji Szmula Wasersztejna ” oraz Protokół z dowolnego tłumaczenia „relacji Szmula Wasersztejna ” . Sąd posiada również adres SZMULA WASERSZTEJNA. Sąd złozony z Zydów UKRYWA i ZAMIATA tę polską zbrodnię pod dywan , ubecja oskarża 22 Polaków z Jedwabnego, sąd zydowski skazuje 12 Polaków , po odwołaniach i apelacjach uniewinnio jeszcze 3 Polaków skazanych , czyli łącznie skazanych za „pomocnictwo w zbrodni niemieckiej dokonywanego pod niemieckim terrorem- czyli spędzania i pilnowania Zydów na rynku .” Jedynym skazanym za zbrodnię spalenia Zydów Polakiem jest Bardoń .
    Tak więc żądam od niejakiego Sierkovita , Estimado itp. aby oskarżyły ten żydowski sąd i ubecję o antysemityzm polegajacy na skrywaniu ciemnych kart z historii Polaków.
    Tak więc to Zydżi zamiatali pod dywan te „ciemne karty z naszej historii ” Ale na tym nie koniec tego ukrywania i zamiatania polskiej zbrodni w Jedwabnem pod dywan. Oto znany żydowski historyk Danter pracujący w ZIH w Białymstoku , znający rzeczoną relację Szmula Wasersztejna i Protokół z dowolnego tłumaczenia relacji Szmula Wasersztejna w swych opracowaniach historycznych przypisuje wykonawstwo zbrodni w Jedwabnem Niemcom z pomocnictwem polskich elementów kryminalnych.Kolejnym Zydem ukrywającym tę polską zbrodnię w Jedwabnem jest kolejny historyk Żbikowski.
    A więc ustaljąc fakty wypraszam sobie aby wszelkiej maści lemingi bredziły ,ze Polacy coś ukrywali i zamiatali pod dywan.
    Powiem tak, takie odwracanie kota ogonem , czyli oskarżanie Polaków a nie Zydów o ukrywanie polskiej zbrodni w Jedwabnem za niejakim Michnikiem dawniej Szechterem jest wyraźnym przejawem antysemityzmu nabytego z mlekiem matki.
    Ale myliłby się ktoś , kto uznałby ,ze powstały 5 kwietnia 1945 r Protokół z relacji Szmula Wasersztejna nie był w użyciu w 1945 r.
    Otóż, tak się dziwnie składa , że jego główną tezę o wejściu Polski i Polaków w pakt z Niemcami miota w publicznym procesie ( przy obserwatorach zachodnich ) rosyjski prokurator w czerwcu 1945 r na procesie Polski i Polskich Przywówdców Polskiego Państwa Podziemnego , w którym to procesie skazuje się Polskę i Polaków za wejscie w pakt z Niemcami. Torturami fizycznymi i psychicznymi ( typu : Protokół z 5 kwietnia 1945 r. ) doprowadzono do załamania się gen. Okulickiego. Można zatem powiedzieć tak Zydźi ukrywali tę polską zbrodnię w Jedwabnem zamiatając ją pod dywan , natomiast towarzysze radzieccy wcale jej nie skrywali tylko wykorzystali do popełnienia zbrodni gorszej od zbrodni katyńskiej bo zamordowania w oczach zachodniej opinii publicznej Polski i Polaków za wejście w pakt z Niemcami !!
    Rozdział II
    KTo i co ukrywa w dalszym ciągu ?
    OTO IPN pod przywództwem niejakiego Kieresa wydaje werdykt jeszcze przed wykonaniem ekshumacji Zydów pochowanych pod klepiskiem stodoły w Jedwabnem „zrobili to Polacy ” Powiem tak moskiewski sąd by się nie powstydził.
    Ale na tym nie koniec, niejaki Adam Rotfeld szef ze strony polskiej Komisji polsko – rosyjskich ds. trudnych w stosunkach polsko- rosyjskich ,już uznał ,ze nie ma trudnych spraw pomiedzy naszymi państwami , czym nawet uzyskal nawet na prywatnej audiencji u papieża ze swym rosyjskim odpowiednikime błogosławieństwo dla udanego pojednania polsko – rosyjskiego albowiem jak wiadomo skazanie państwa polskiego w procesie moskiewskim w czerwcu 1945 takiego pojednania nie WYMAGA.!!!

Dodaj odpowiedź do grzanek Anuluj pisanie odpowiedzi