Polska Myśl Narodowa

Witryna Polska Myśl Narodowa stawia sobie za cel tworzenie i popularyzację opracowań na następujące tematy: interes narodowy Polaków w XXI wieku, polska tożsamość narodowa, postawa narodowa (nacjonalizm) kontra pseudopatriotyzm, historia narodu polskiego i jej narodowa wykładnia, ekonomia i zgubny wpływ forsowania neokolonialnego kapitalizmu na losy narodu, kapitalizm neoliberalny a demografia, cenzura i manipulacje socjotechniczne w Internecie. <!– naSSsDkNe6tDO2ACMtRb5IoMRwo –>

Wolny Rynek NIE działa – polemika 3

Uwaga – poniżej znajduje się tekst otwierający dyskusję na nieistniejącym już forum narodowiec.com.pl. Spis części dyskusji:
1. Wolny rynek – dyskusja
2. Polemika 1,
3. Polemika 2 (katastrofa demograficzna); tekst powiązany: Wojna demograficzna: warunki bytowe, katastrofa demograficzna i emigracja Polaków z ziem polskich
4. Polemika 3; tekst powiązany: Prawda o ubezpieczeniach społecznych i systemie emerytalnym
Spiryt napisał/a:
(…) Wolny rynek działa, o ile jest wolny.

(…) Teza, że wolny rynek działa, o ile jest wolny świadczy o kompletnym niezrozumieniu pierwszego posta.

Spiryt napisał/a:
Pytanie czy mamy taką sytuację w obecnej Polsce.

To bez znaczenia dla istoty problemu. Mechanizm rynkowy nie działa => "wolny rynek" nie będzie funkcjonował właśnie jeśli będzie wolny.

Spiryt napisał/a:
No to teraz zadajemy sobie pytanie: co może spowodować wzrost dochodów ludności?
Możliwości są dwie: 1. Stwarzamy warunki generujące szybki wzrost gospodarczy (dobre prawo, małe podatki, mała biurokracja),

Pudło. Problemem nie jest sam wzrost gospodarczy, ale podział produktu wytworzonego w gospodarce. W Polsce mamy nadprodukcję żywności – i osoby głodujące. Osoby zarabiające miliony – i osoby nie mogące zapłacić czynszu ani wykupić leków – a wszystko to przy przeciętnej płacy 3416 zł. Polecam analizę obrazków rodem z USA:
Kliknij aby zobaczyć obraz w pełnych rozmiarach
Źródło: http://krugman.blogs.nyti…-thing-to-lose/
Kliknij aby zobaczyć obraz w pełnych rozmiarach
Źródło: http://krugman.blogs.nyti…in-one-picture/
Lowest quintile – 20% najsłabiej zarabiających obywateli – "dolny kwintyl"
X to Y percentiles – dzielimy populację na 100 grup posortowanych według dochodów, każda obejmuje 1% populacji. 20 dolnych percentyli to "dolny kwintyl"; tu sumowano od X-tego do Y-tego percentyla
Kliknij aby zobaczyć obraz w pełnych rozmiarach
Źródło: http://krugman.blogs.nyti…to-be-quiet-about/

Spiryt napisał/a:
dzięki temu wzrasta podaż pracy, jest ciężej o pracownika, pracodawcy by utrzymać dobrych pracowników podnoszą pensje i dają lepsze umowy

Wzrost popytu na pracę, jeśli już. Oczywiście mamy pewien problem. Jeśli jest duże bezrobocie – to po prostu spadnie bezrobocie – nikomu podwyżki dawać trzeba. Istnieją pewne rezerwy wzrostu wydajności – generalnie produktywność pracowników rośnie w pewnym tempie, co pozwala osiągać wzrost gospodarczy bez jakiegokolwiek przełożenia na rynek pracy. Służę wykresikiem:
Kliknij aby zobaczyć obraz w pełnych rozmiarach
Źródło: Dane OECD serie LFS by sex and age > Employment i Gross domestic product (expenditure approach) > Growth rate
Kliknij aby zobaczyć obraz w pełnych rozmiarach
Źródło: Dane OECD serie LFS by sex and age > Employment i serie LFS by sex and age > Harmonised Unemployment

Na pełne zatrudnienie – z powodów wyłuszczonych w tym miejscu liczyć nie ma co (znów – warto rzucić okiem na model Shapiro-Stiglitza).

Spiryt napisał/a:
(to mogę potwierdzić to na własnym przykładzie, największą podwyżkę oraz dobrą umowę dostałem, kiedy było ciężko o pracownika),

A ja mogę powiedzieć na podstawie teorii ekonomii, że "własny przykład" nie jest dowodem ogólnym czegokolwiek.

Spiryt napisał/a:
2.Robimy jak socjaliści, podnosimy płacę minimalną, ten sposób niby jest OK, ale tylko na pierwszy rzut oka, gdyż:

Chiny niedawno podniosły płacę minimalną, po to, by stymulować popyt wewnętrzny. Można się było pośmiać z polskich "ekonomistów" komentujących ten fakt następująco – "to zła decyzja, produkcja zostanie przeniesiona do Wietnamu i Bangladeszu". Płaca minimalna wymusza zmianę podziału wartości dodanej pomiędzy pracodawcę a pracownika (proszę rzucić okiem na wykresy podziału wypracowanego wzrostu gospodarczego w USA). Pracodawca nie postawi sobie dodatkowej willi z basenem, a pracownik – kupi na przykład wyprawkę do szkoły dla dziecka. Tu garść faktów z polskiego podwórka o tych bankrutujących po podwyżce pracodawcach:
Opisałem już podstawowy problem związany z negocjacjami płacowymi – pracownik zwykle nie posiada oszczędności pozwalających mu na odwlekanie decyzji o zatrudnieniu (prowadzi więc negocjacje płacowe w sytuacji zagrożenia głodem i/lub bezdomnością, egzekucją komorniczą itp.), pracodawca zaś zwykle może odwlekać moment zatrudnienia pracownika miesiącami. Osoba negocjująca stawkę wynagrodzenia w takich okolicznościach nie dostanie oczywiście sprawiedliwej części produktu swojej pracy. Jak to może wyglądać w praktyce, ilustrują te linki: niegospodarność , wyzysk, video. Proponuję zastanowić się, czy pracownicy WSK dostaliby kiedykolwiek podwyżki, gdyby nie było strajku. Na marginesie tego przykładu warto zauważyć, że pracownicy WSK otrzymali podwyżki płac i … firma nie zbankrutowała. Obserwacja ta jest o tyle istotna, że jeśli pracownik jest wynagradzany zgodnie z krańcową produktywnoscią pracy w danej firmie (zgodnie z teorią ‚wolnorynkową"), to albo nagle, wskutek strajku produktywność pracowników w cudowny sposób wzrosła, albo płacono im poniżej produktywności (coś nie tak z "wolnym rynkiem" … pewnie zbyt wysokie "koszty pracy"), albo … WSK zaraz zbankrutuje, bo po podwyżkach płaci pracownikom powyżej ich produktywności.. A na deser – warto spojrzeć tu.

Spiryt napisał/a:
a).nie uwzględnia różnic pomiędzy poszczególnymi częściami kraju-np.1500zł w okolicy dajmy na w Warszawie, ma inny wymiar niż 1500zł dajmy na to na Podkarpaciu lub Podlasiu, i o ile w przypadku tego pierwszego miasta podniesienie płacy minimalnej do przykładowej kwoty 1500 nie miałoby specjalnego znaczenia (bo ludzie i tak zarabiają zwykle więcej),o tyle dla takich dajmy na to Suwałk to lipa, bo część pracodawców w związku z podniesieniem kosztów (pamiętajmy, że trzeba pracodawca pokrywa wtedy też większy podatek i świadczenia) będzie wolała kogoś zwolnić i samemu popracować dłużej, albo zatrudnić na kiepskiej umowie, czyli chcemy dobrze wychodzi źle,

Brednia pierwsza – że w Warszawie nie ma pracowników zarabiających poniżej 1500 BRT. Są – po prostu pan szanowny nie ma kontaktu. Brednia druga – że pracodawcy nie mają z czego podnieść płac – proszę sobie popatrzeć na sytuację w WSK, w Fiacie, a nawet w LZPS. Można rozważać zróżnicowanie geograficzne płacy minimalnej, tylko trzeba to robić z głową, bo o innej stopie zwrotu przedsiębiorcy "na prowincji" decyduje produktywność pracownika plus koszty zmienne (transport np.) plus koszt dostosowania infrastruktury. Nie ma powodu, by karać pracowników na prowincji niższą pensją, niż wynika to z relacji produktywności – i konieczności wyrównania różnicy kosztów zmiennych i infrastrukturalnych przedsiębiorcy. Bogaci pracownicy przyspieszą rozwój gospodarczy zacofanych regionów.
Pan udaje, że do niego nie dotarło co pisałem o różnicy sił negocjacyjnych przy zawieraniu umów o pracę. Proszę doczytać. Dalej – jeśli pracodawcy w Polsce podniosą płace (czyli – zmienią strukturę podziału wartości dodanej – rezygnując z części grabieży) – wzrośnie popyt w całej gospodarce, będą więc mogli zwiększyć produkcję – spadną ich koszty stałe, per saldo – może nawet ich ROE/ROA wzrośnie dzięki temu. Zaniżanie płac pracownika, co podcina popyt w gospodarce też jest formą problemu koordynacjikiedy wszyscy pracodawcy obniżą płace – zniknie popyt na ich produkty. Ale tego "wolnorynkowiec" nie pojmie, bo to jest agregacja działań wielu podmiotów gospodarczych. Wolnorynkowiec nie rozumie gospodarki złożonej z więcej niż dwóch zakładów szewskich.
Brednia trzecia – i bardzo częsta – "składki/klin podatkowy". Pokażę Panu, jak obniżyć składki, poprzez dowód "niewprost":
To ja zaproponuję inny tok myślenia, tym razem zmiana wpływów z tytułu ubezpieczeń społecznych musi zakończyć się zmianą składki:
1. Pracodawca, wykorzystując bezrobocie sprowadza płace do minimum, przez co może sobie wypłacać większe wynagrodzenie. Ponieważ składka na ubezpieczenia społeczne płacona jest tylko do pewnego poziomu płacy – pieniądze, które przechwycił pracodawca od pracowników nie zasilą systemu ubezpieczeń społecznych (niższe płace pracowników – niższe składki ubezpieczeniowe). Jeśli zjawisko jest masowe – w systemie ubezpieczeń (ZUS) zaczyna brakować funduszy – trzeba zwiększyć składki – a pracodawca zaczyna płakać, że mu "wzrosły koszty pracy". Jedyne, co się dzieje – to to, że system musiał skorygować składki, tak, by wydatki i wpływy się znów zaczęły bilansować. Perfekcyjnie logiczne rozumowanie?
2. Pracodawca poszedł po rozum do głowy i zaczął zatrudniać na czarno

Cytat:
W okresie pierwszych 9 miesięcy 2009 roku (od stycznia do września) w szarej strefie pracowało 785 tys. osób, podczas gdy w analogicznym okresie 2004 roku – 1.317 tys., co stanowiło odpowiednio: 4,9% i 9,6% ogółu pracujących (odsetek ten obliczony został jako iloraz sumy pracujących w szarej strefie przez średnią liczbę pracujących w pierwszych trzech kwartałach odpowiedniego roku na podstawie BAEL).
http://www.egospodarka.pl…009,1,39,1.html

Skutki: znów spadły wpływy z tytułu składek. System ponownie musi się zbilansować, trzeba podnieść składki. Pracodawca krzyczy, że dla jeszcze zatrudnionych legalnie "wzrosły koszty pracy". Może nie każdy pracodawca płaci mało i zatrudnia na czarno – ale jeśli zjawisko jest masowe – katastrofa jest ogólnospołeczna.. Oczywiście jest to jeszcze jeden przykład problemu koordynacji. A przecież mamy różne firmy trudniące się ubezpieczaniem pracowników polskich poza krajem – rujnując w ten sposób Polski system ubezpieczeń społecznych – i pogłębiając problemy wynikające z niskiej stopy zatrudnienia. Rząd musiał ostatnio rozwiązać część "rezerwy demograficznej" …

Spiryt napisał/a:
b) utrudnia otrzymanie umowy o pracę np studentom, którzy jako młodzi ludzi maja mniejsze wymagania finansowe, czyli pracują za mniejszą kasę. Takie są dwie możliwości zwiększania zarobków. Tertium non datur, chyba że zna Pan lepsze.

Szanowny Pan nie raczył pojąć, że studenci tego typu, o jakim tu mowa nie zajmują się utrzymaniem dzieci, więc szczytem idiotyzmu i draństwa jest czynienie z potrzeb osoby nie mającej zobowiązań tego typu – pretekstu do narażenia osób posiadających dzieci na niemożność zapewnienia tym dzieciom wyżywienia.(…)

1 responses to “Wolny Rynek NIE działa – polemika 3

  1. Ja Samuraj 19 grudnia, 2012 o 10:43 am

    Ekonomia neoklasyczna – neoliberalizm – propaganda a rzeczywistość.

    Prywatyzacja, deregulacja, wolny handel, wzrost suwerenności lokalnych samorządów, TPP, globalizm, itd. Takie hasła ostatnio coraz częściej atakują nas na łamach gazet. Nie tylko w Japonii. Także w innych krajach, szczególnie europejskich, coraz bardziej na popularności zyskują doktryny neoklasycznej ekonomii. Właśnie według zasad tej ekonomii, a szczególnie wywodzącej się z niej idei neoliberalizmu, rząd Japonii kierował moim krajem… W rezultacie Japonia od dekad boryka się z zapaścią ekonomiczną. Wpadła sidła deflacji i coraz bardziej pogrąża się w kryzysie. Niestety teoria neoliberalnej ekonomii nie przewiduje stanu deflacji. Dlatego nie ma recepty na wyleczenie z takiej „przypadłości”. Mimo to, nadal neoklasyczni ekonomiści oraz japońscy politycy wierzą w idee liberalnej gospodarki tę teorię i usilnie starają się ją wprowadzić w życie…

    Jak funkcjonuje państwo według ekonomii neoklasycznej?

    Teoria ta domaga się zminimalizowania funkcji aparatu rządowego, eliminując wszelkie wprowadzane przezeń regulacje. Przede wszystkim dąży do całkowitego zniesienia ceł na import i eksport produktów. System społeczny, kulturę i tradycje każdego kraju, które potencjalnie mogą utrudniać lub uniemożliwiać nieograniczony handel dwustronny identyfikuje jako „bariery pozataryfowe” i zamierza do ich całkowitej eliminacji.

    Jako dobry przykład, płynących stąd zagrożeń chcę podać bardzo kontrowersyjną, według mnie, kwestię uprawy i dopuszczenia do spożycia organizmów genetycznie modyfikowanych (GMO). Głos neoliberałów wykrzykuje: „Oczywiście, że przepisy uniemożliwiające import i eksport wołowiny oraz roślin modyfikowanych genetycznie muszą zostać zlikwidowane! Fakt, że uprawiane są właśnie rośliny GMO nie powinien być przeszkoda w biznesie. Dlatego nie powinno się produktów pochodzących z tego typu upraw w żaden sposób rozróżniać!” No cóż… pozostaje tylko powiedzieć smacznego…

    Poniżej przedstawiam przerysowany, groteskowy, a jednak bardzo realny obraz, do czego chce doprowadzić neoliberalizm gospodarczy.

    Postulaty neoliberałów:

    Towary, pieniądze i ludzie powinni się swobodnie i bez jakichkolwiek ograniczeń poruszać pomiędzy granicami.
    Zwolennicy gospodarki neoliberalnej zalecają procesy totalnej prywatyzacji. Przekonują, że państwowe firmy są nieefektywne, dlatego wszystko powinno być w rękach prywatnych.
    Nawet usługi publiczne należy tak przekształcać, aby działały na korzyść sektora prywatnego.
    Edukację należy tak zreformować, aby tworzyła wartość dla własności prywatnej. Czyli jej celem nie powinno być kształcenie światłych ludzi, a przede wszystkim wydajnych pracowników.
    Zadaniem neoliberałów jest także całkowita, totalna deregulacja sektora energetycznego.
    System powszechnych ubezpieczeń postrzegają jako typowy sposób na marnowanie pieniędzy. Dlatego postulują zmniejszenie zakresu opieki publicznej i państwowych usług ubezpieczeniowych, gdyż ich zdaniem, za pośrednictwem tych instytucji pieniądze są wydawane nieefektywnie. Promują bezradność i służą marginesowi społeczeństwa. Zamiast tego chcą umożliwić swobodny, niczym nie ograniczony dostęp do ubezpieczeń prywatnych.
    Nie zaprzeczają, że nieuniknionym skutkiem wolnej konkurencji byłby podział społeczeństwa na ludzi wygranych i przegranych. Aby zapobiec dosłownej śmierci głodowej „słabszych”, optują za wprowadzeniem bezwarunkowego dochodu minimalnego, który byłby obowiązkowym świadczeniem państwa wobec każdego niepracującego obywatela. Dochód ten powinien zapewniać minimum egzystencji, umożliwić przeżycie wykluczonym.

    Zwolennicy polityki liberalnej walczą o obniżenie podatków dochodowych dla firm oraz podatków dla najbogatszych. Ponieważ mają nadzieję, że w rezultacie takich działań wzrośnie ilość depozytów w bankach, spadną stopy procentowe, a dzięki temu będą mogły wzrastać inwestycje przedsiębiorstw.
    Idealiści neoliberalni uważają, że majątek zgromadzony przez najbogatszych będzie przesuwał się w dół drabiny społecznej. I w ten sposób nakręci całą gospodarkę.

    Dalej neoliberaliści przekonują, że należy maksymalnie ograniczyć organizację wszelkich robót publicznych oraz emisję rządowych obligacji. Gdyż emisja takich obligacji powoduje wzrost stóp procentowych i utrudnienia w zdobyciu kapitału przez sektor prywatny. A to znacznie ogranicza możliwości inwestycyjne przedsiębiorców. Ponadto wzrost stóp procentowych, jaki dokonuje się poprzez emisję obligacji rządowych prowadzi do aprecjacji (umocnienia) waluty, a to godzi w możliwości eksportowe danego kraju.

    Jeżeli już konieczna jest realizacja jakiejś inwestycji publicznej, to bezwzględnie należy ją zlecić firmie prywatnej.

    A wreszcie pouczają, żer ludzie pozostają bezrobotni tylko dobrowolnie. Bezrobocie obiektywnie nie istnieje, to po prostu jest „niedopasowanie do pracy”. Wolny handel i totalna deregulacja mogą całkowicie wyeliminować zjawisko bezrobocia, gdyż ludzie, którzy utracili zatrudnienie, będą w stanie natychmiast stawić się do innej pracy. A jeżeli ktoś nie może znaleźć innej pracy, to oznacza, że dana osoba nie wykazuje wystarczających chęci do znalezienia tej pracy albo nie posiada minimalnych zdolności aby ją wykonywać. Stan bezrobocia jest wyłączną winą bezrobotnego i tylko on przyjmuje za to odpowiedzialność!”

    Realizacja tych wszystkich postulatów ma doprowadzić do stanu totalnego dobrobytu na świecie, do globalnej maksymalizacji zysków akcjonariuszy.

    A jak te postulaty realizują się w rzeczywistości? Czy faktycznie służą zbudowaniu idealnego świata bez biedy, bezrobocia, wyzysku?

    W poprzednich dwóch wpisach przedstawione są najważniejsze postulaty neoliberałów, których realizacja ma zapewnić nam wszystkim dostatnie życie. Ale życie pokazuje co innego… Na kilku przykładach chcę zwrócić uwagę na to, jak faktycznie wcielenie w życie idei neoliberalnych wpływa na stan gospodarki. Jak sprawdzają się postulaty neoliberalne w praktyce? Zachęcam również do przedstawienia własnej opinii.

    1. Kryzys. To słowo opisuje bieżącą sytuację gospodarczą w Europie i Japonii. Nadeszło spowolnienie przemysłowe, gospodarki państw kurczą się, ceny spadają – deflacja. Zgodnie z ideą neoliberalną należy wtedy zintensyfikować konkurencję poprzez całkowitą deregulację i niczym nie ograniczany wolny handel.

    Wniosek: Jaki jest tego efekt? Oczywiście – dalszy spadek cen. Czyli deflacja szybciej wzrasta. Czyli jest jeszcze gorzej!

    2. Bezrobocie. Obecnie stopa bezrobocia w Hiszpanii i Grecji zaraz przekroczy 25%. W Polsce to ponad 12%. Jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko ludzi młodych, to wygląda to jeszcze gorzej! Czy aby na pewno aż ¼ Greków i Hiszpanów nie chce iść do pracy? Czy naprawdę jest to „dobrowolne bezrobocie” lub „niedostosowanie do pracy”? NIE!

    Wniosek: To nieprawda, że pracy nie mają tylko ci, co jej nie chcą. Aż ¼ społeczeństwa Hiszpanii i Grecji nagle nie zniechęciła się do pracy. Po prostu jest deflacja, spadek produkcji, spadek sprzedaży i co za tym idzie mniej miejsc pracy. Ci ludzie chcą pracować! Tylko nie mają gdzie. To zadaniem rządu jest pomoc obywatelom w takiej sytuacji! Niestety, jeżeli będziemy bezczynnie czekać na „niewidzialną „rękę rynku”, to wielu może nie doczekać…

    3. Neoliberałowie proponują obniżenie podatku dla firm i najwięcej zarabiających, co ich zdaniem ma pobudzić inwestycje.
    Czy faktycznie obniżenie podatków w deflacji zachęca firmy do inwestowania?
    Sytuację tę ćwiczymy w Japonii już od dziesięcioleci, więc może warto skorzystać z naszego doświadczenia.

    Wniosek: Podczas deflacji firmy nie chcą inwestować! To logiczne: po co zwiększać moce produkcyjne fabryki, jeżeli brak popytu na produkty? Inwestowanie w stanie kurczącej się gospodarki po prostu się nie opłaca. A więc co zrobią firmy z ewentualnymi nadwyżkami finansowymi? Będą zwiększać swoje depozyty bankowe. I tak właśnie dzieje się w Japonii. Ktoś powinien zachęcić firmy do inwestycji, ale kto???

    4. Neoliberałowie żądają ograniczenia emisji rządowych obligacji. Gdyż ich zdaniem, emisja takich obligacji powoduje wzrost stóp procentowych i utrudnienia w zdobyciu kapitału przez sektor prywatny. A tymczasem w Japonii…
    Od roku 1995 dług państwa japońskiego wzrósł ponad dwukrotnie. Ale co ciekawe: w tym samym czasie japońskie stopy procentowe spadły do wartości mniejszej niż 1/3. A więc emisja obligacji rządowych nie spowodowała utrudnień w dostępie do kapitału!

    Wniosek: Oznacza to, że emisja obligacji rządowych nie jest związana z ryzykiem zapaści inwestycyjnej gospodarki. Więc można emitować obligacje, aby pobudzić do wzrostu ekonomię danego kraju!

    5. Neoliberałowie uważają, że impulsem pobudzającym inwestycje sektora prywatnego jest obniżenie stóp procentowych. Jeszcze nigdy w tak wielu krajach stopy procentowe nie były tak niskie! Oficjalna cena kredytu w Japonii zbliża się powoli do zera. Koszt kredytu nawet długoterminowego to nie więcej niż 0,8%. A jednak firmy nie inwestują!

    Wniosek: Sam niski koszt uzyskania środków finansowych nie pobudza gospodarki. Firmy nie inwestują – bo jest deflacja!

    6. Neoliberałowie stoją stanowisku żądania całkowitego zniesienia barier handlowych. Uważają, że jest to korzystne dla każdej gospodarki. A teraz weźmy pod uwagę kraj w deflacji, taki jak Japonia. Niczym nie regulowany wolny handel powoduje… spadek cen, czyli jeszcze nasili panująca deflację. A stan deflacji, niezależnie od umacniania się wartości waluty i od emisji obligacji rządowych i wydatków publicznych powoduje spadek eksportu, spadek PKB.

    Wniosek: Czyli deflacja sama w sobie jest przyczyną malejącego eksportu!

    7. Kolejne cudowne remedium neoliberałów – zniesienie podatków. Czy istnieją rzeczywiste przesłanki, aby spodziewać się, że zmniejszenie obciążeń podatkowych wobec najbogatszych oraz firm wygeneruje z tych środowisk impuls inwestycyjny?
    Spójrzmy na sytuację Prywatnych Banków w Japonii. Od dekad borykają się one ze stanem nadmiernego nagromadzenia oszczędności. Tak wygląda rzeczywistość. Chociaż stopy procentowe nie rosną, a gotówka jest pod ręką, to inwestycje są na alarmująco niskim poziomie.

    Wniosek: Dla kraju znajdującego się w stanie deflacji zmniejszenie podatków nie jest impulsem inwestycyjnym.

    8. Czy postulaty „prywatyzacji” strategicznych dla każdego kraju branż, np. energetycznej są właściwe? Czy faktycznie edukacja społeczeństwa powinna pełnić rolę służebną wobec akcjonariuszy/globalnych korporacji?
    Rząd został wybrany głosami narodu. Wolnego, suwerennego narodu. Widzę jednak niebezpieczeństwo, że w wyniku zbyt daleko idących procesów prywatyzacji, kraj może tę suwerenność utracić. Smutnym przykładem jest reakcja japońskich firm w odpowiedzi na żądania Chin dotyczące wysp Senkaku.

    Wcześniej opisywałem, do czego prowadzi Realny Globalizm. Neoliberalne postulaty deregulacji i wolnego handlu w praktyce skutkują daleko idącym rozwarstwieniem społecznym, narastaniem enklaw biedy, wykluczenia. Bogaci bogacą się szybciej, a biedniejsi – biednieją. Realizując ideę wolnego handlu, kraje wyrzekają się suwerenności i prawa do samostanowienia. A co z tymi, co nadal, ślepo dążą do ich wcielenia w życie?
    Nie podejrzewam ich o złą wolę. Uważam, że ci neoliberałowie i neoklasyczni ekonomiści nie widzieli prawdziwej Japonii. Innymi słowy żyją w swoim hipotetycznym świecie, poruszają się tylko w kręgu swoich przekonań i nie chcą przyjąć do wiadomości tego co się dzieje w „realu”. Funkcjonują w myśl zasady: „jeżeli teoria nie pasuje do faktów… tym gorzej dla faktów!” Oni patrzą tylko na „podręcznik gospodarki” leżący na ich biurku. Przestrzegam przed teoretykami!

    Neoliberałowie – nam ludziom chcą zgotować taki los!

    Niebezpieczeństwo niestety nie ogranicza się tylko do samej Japonii, ponieważ na całym świecie niemało wpływowych ludzi wpadło w pułapkę pięknych haseł neoliberalizmu. Podczas ostatnich wyborów we Francji właśnie te poglądy stanowiły wyraźną oś konfliktu pomiędzy kandydatami.

    Japonia ma jeszcze szansę:wraz z ostatnimi wyborami obecna partia rządząca utraciła władzę, a wraz z nią jej chybione recepty na sukces gospodarczy.

Dodaj komentarz